środa, 8 lutego 2017

Słowa, których nie lubię - LENISTWO

Na pewno każdy z was pamięta przełomowe momenty swojego życia. To jedno wydarzenie, po którym w głowie zapala się wielka żarówka. Opada kurtyna, a waszym oczom, w całym swoim majestacie, po dołożeniu ostatniego puzzla, ukazuje się układanka. Do dzisiaj bardzo wyraźnie pamiętam jeden dzień z czasów podstawówki. Przyszłam do szkoły nieświadoma, że na ostatniej lekcji czeka mnie sprawdzian z przyrki. Po prostu zapomniałam. Koleżanki od rana rozmawiały tylko o jednym. Początkowo byłam przerażona, ale postanowiłam działać. Nie było łatwo, a musicie wiedzieć, że był to sprawdzian z całego działu. Na szczęście miałam przed sobą nie tylko sporą część materiału do przerobienia, ale też dużo czasu. Każdą wolną chwilę spędziłam wertując podręcznik i zeszyt z notatkami. Sprawdzian pamiętam jako zaskakująco łatwy, nie sądziłam, że tyle mi wejdzie do głowy. Równie wielkim zaskoczeniem była relacja pozostałych uczniów, po wyjściu z klasy. Mówili, że zadania były trudne, psiapsie z troską pytały, czy udało mi się coś napisać. Nie wiem czy się domyślacie jaką ocenę dostałam. Starczy powiedzieć, że koleżanki były lekko obrażone, bo przecież zapewniałam je, że nic nie umiem. I tak oto na jeden dzień stałam się „tą” dziewczyną co mówi, że nic nie umie, a i tak potem dostaje piątkę. Sęk w tym, że mówiłam prawdę.

Nie mam pojęcia na jakiej zasadzie przyswajam informacje, bardzo dobrze uczę się w trakcie działania lub po prostu jeśli do prezentacji dołączony jest ruch (pisanie na tablicy, animacje, tworzenie notatek). Całkiem nieźle zapamiętuję obrazy, często lepiej pamiętam gdzie na kartce znajduje się dana informacja niż co właściwie zawiera. Jeśli mam zapamiętać coś, co do mnie mówisz, dopilnuj żebym to zapisała. Inaczej na 90% ulotni się z mojej głowy w przeciągu dwudziestu minut. Tak, Twoje imię też.

Niestety, ta łatwość okazała się moim błogosławieństwem i przekleństwem. Uczyłam się podczas lekcji, więc niewiele czasu musiałam poświęcać na naukę w domu. Przyzwyczaiłam się, że wszystko przychodzi mi łatwo. Jeśli trzeba było nad czymś popracować, cóż...trója to ciągle pozytywna ocena, prawda? W ten sposób przylgnęła do mnie łatka „Zdolna, ale leniwa”.

Pomimo, że od tamtej pory minęło sporo lat, kompletnie nie mam pojęcia co oznacza słowo „leniwa”. Pierwsze moje skojarzenie, to człowiek o błogim uśmiechu, wylegujący się gdzieś na łące w słoneczny dzień. Bardzo pozytywna wizja, więc może inaczej. Człowiek leżący na kanapie i umierający z głodu, ponieważ od pięciu dni nie chciało mu się wstać? Trochę abstrakcyjne.  Nijak się te skojarzenia mają do mnie. Bynajmniej nie leżałam całymi dniami, raczej byłam jedną z tych nadaktywnych osób. Zapisaną do różnych kółek zainteresowań, robiącą plakaty, prezentacje, zadania dodatkowe i biorącą udział w różnych konkursach. Jasne, miałam problem z zadaniami trudnymi, monotonnymi, czy nudnymi. Zwłaszcza jeśli należało nad nimi popracować kilka dni. Przejawiałam raczej cechy pracoholika z ADHD niż wylegującego się leniuszka. Skąd zatem łatka?

„Lenistwo” to jedno z tych słów, których bardzo nie lubię. Są jak worek bez dna, z którego każdy człowiek wyciąga odpowiednie dla siebie i danej sytuacji znaczenie. W komunikacji międzyludzkiej jest więc zupełnie niepotrzebne. Myślisz A, mówisz B, drugi człowiek rozumie C, a reaguje jak na D. Chaos i spięcie na przekaźnikach.

Lenistwem mogą być nazywane:
-  odpoczynek (potrzebny lub nie, być może oznaczający osłabienie zdrowia?),
- odkładanie zadań na później i lęk przed ich wykonywaniem (strach przed porażką, krytyką, perfekcjonizm, niskie poczucie własnej wartości),
- trudność w byciu asertywnym (zamiast odmówić wykonania zadania, odwlekamy je),
- sprawdzanie granic (dzieci często nie wykonują poleceń, żeby sprawdzić na ile mogą sobie pozwolić),
- model wychowania (w domu rodzinnym sprzątały tylko kobiety, więc dorosły mężczyzna żyje w przekonaniu, że nie musi tego robić),
- posiadanie własnego zdania (skoro nie chcesz zrobić co Ci każę, to jesteś leniwy),
- dopisz swoją własną interpretację :)

Jest to słowo o negatywnym zabarwieniu. Przyklejające się do człowieka jako stała cecha charakteru. Stygmat lenistwa początkowo boli. Z czasem przyzwyczajamy się do niego i zaczynamy postrzegać jako wygodną wymówkę. Rodzina przestaje Ci zlecać ciężkie, monotonne prace domowe, w końcu jesteś leniwy. Nauczyciele przestają wymagać od Ciebie nauki przedmiotów, które Cię nudzą. Ktokolwiek przestaje wymagać od Ciebie cokolwiek, możesz się zająć tym na co masz ochotę. Ba! Nie musisz być asertywny i przeżywać tych nieprzyjemnych emocji, związanych z wymigiwaniem się. W końcu jesteś leniuszkiem, wiadomo, że ty tego nie zrobisz. Łatka zaczyna nam odpowiadać. Czasem trochę uwiera, zwłaszcza jeśli coś nas jednak interesuje, a nikt w nas nie wierzy. Wtedy byle potknięcie może prowadzić do utrwalenia postawy wycofanej. Pewnego dnia sam zaczynasz wierzyć, że jesteś leniwy i sam spisujesz siebie na straty.

Ile razy nazwaliście kogoś leniwym i z jakiego powodu? Czy nazwano was kiedyś leniwymi? Co przez to zrozumieliście i czy wiecie co miała na myśli osoba wypowiadająca te słowa?

P.S. Lenistwo! Przepraszam, nigdy się nie polubimy. Jesteś tak wieloznaczne, że nie znaczysz kompletnie nic. Wprowadzasz zamęt w komunikacji między ludźmi. Jesteś obelgą, która tylko krzywdzi. Nie potrafisz zdefiniować problemów, doradzić możliwych rozwiązań. Stygmatyzujesz i niszczysz. Sory, ale wypad ze słownika.


16 komentarzy:

  1. Zbieram szczękę z podłogi. Bardzo rzeczowy ... post to mało powiedziane... esej! Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Chciałam od razu przeczytać inne teksty, patrzę, a tu nic nie ma :D Napisz coś jeszcze bo z chęcią przeczytam :) Świetny tekst :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zorganizuję trochę czasu i postaram się coś jeszcze wrzucić. Dziękuję za komentarz, będzie dla mnie motywacją, aby lepiej się organizować :)

      Usuń
  3. Mam podobne doświadczenia. W moim przypadku wiele razy powtarzane w dzieciństwie przez moja mamę - urodziłaś się w niedzielę, więc nic dziwnego, że jesteś leniwa - zrobiło ze mnie kogos leniwego nawet w mojej głowie. Nic nie znaczące powiedzenie, które jest zwykłym zabobonem, powtarzane odpowiednio wiele razy wchodzi do głowy i zostaje na długo. Potem w każdej kolejnej pracy bardzo mocno starałam się udowadniac wszystkim, że jednak leniwa nie jestem i przesadzałam z tym w druga stronę regularnie się przepracowując.
    Nieco później zachorowałam przewlekle i przez jakiś czas cierpiałam na chroniczne zmęczenie, co moje otoczenie także odbierało jako zwykłe lenistwo :)
    Teraz zauważam, że głównie kobiety wokół mnie mówią o leniuchowaniu. Kiedy potrzebują dnia dla siebie, żeby się zregenerowac, też automatycznie okreslają to jako lenistwo.
    Czasem mam wrażenie, że słowa takie jak odpoczynek, regeneracja, zdrowienie itp nie istnieją już w obiegu, bo każde z nich postrzegane jest jako lenistwo. Często ubierane jest to w pieszczotliwe komunikaty, np. "mam ochotę na odrobinę lenistwa" w ustach osoby, która pracuje ponad siły brzmi dla mnie jak próba usprawiedliwienia wstydliwego faktu konieczności odpoczynku.
    Zgadzam się, wypad ze słownika :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się urodziłam w piątek wieczorem i ze mnie się śmiali, że będę imprezową dziewczyną. Stety bądź nie, jestem całkowitym przeciwieństwem tej przepowiedni i potrafię zasnąć nawet w klubie przy głośnej muzyce :P

      Rzeczywiście słowa odpoczynek, relaks, regeneracja bardzo często "widzę", a prawie w ogóle nie słyszę. Dużo jest artykułów na ten temat, ale w kiedy wyobrażam je sobie w rozmowie, to brzmią bardzo abstrakcyjnie.

      Usuń
  4. Tekst jest super i czekam na więcej. Chociaż ja mam inne spojrzenie na to słowo. Błogie lenistwo jest super kiedy nie chce mi się nic siadam w fotelu i ogarnia mnie cudownie błogie lenistwo. Niestety lenistwo jest bardzo męczące dlatego dla relaksu następnego dnia mam wielkie chęci do działania. Wydaje mi się, ze to przychodzi z wiekiem ....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nazywam ten stan innymi słowami, ale znam go doskonale i uwielbiam. Zwłaszcza w niedzielę rano, kiedy nikt nic ode mnie nie chce :)

      Usuń
  5. Super napisane o lenistwie! Ze mną akurat było całkowicie odwrotnie, bo miałam łatkę tej "pracowitej". Niestety też raczej w negatywnym zabarwieniu i tak bardzo tego nie lubiłam, że nastąpił czas, że przestałam w ogóle się przygotowywać. A prawda była taka, że ja się po prostu lubiłam uczyć :) no ale jak to 10latka lubi się uczyć, żeby mieć takie wyniki to trzeba dużo czasu na naukę poświęcać. Moja córka to raczej z tych zdolnych ale leniwych. To były słowa które ja słyszałam :( widać w obie strony to działa i jak zwykle takie głupie ocenianie nie ma sensu.
    Bardzo fajny tekst tak poza tym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magda, a widzisz odzwierciedlenie tych łatek w swoim dorosłym życiu?

      Usuń
  6. Teraz już nie bardzo, ale był czas zwłaszcza w szkole kiedy próbowałam udowodnić, że należę do grupy zdolnych i niekoniecznie pracowitych. Bardzo nie lubiłam tej cechy, dlatego np często się nie przygotowywałam do lekcji albo nie poświęcałam tyle czasu na naukę ile bym potrzebowała. Suma
    sumarum moje wyniki później były gorsze.
    Jednak na szczęście zdałam sobie sprawę z tego, że to łatka, bo ani ja siebie za super pracowitą nie uważałam, tylko sprawiałam takie wrażenie. Do tej pory jednak pozostało mi coś takiego, że jestem szybka w pracy, ale to też niekoniecznie pracowitość :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetnie ujęte :)
    Zawsze słyszałam, że jestem zdolna ale leniwa, miałam podobnie jak Ty.
    Fajnie tak na to spojrzeć z takiej perspektywy jak Twoja :)

    OdpowiedzUsuń